Dlaczego to jest ważne?

Większość badaczy współczesnego społeczeństwa i nowoczesnej demokracji jest zdania, że jednym ze źródeł kluczowych problemów jest deficyt partycypacji obywateli w życiu publicznym. Związana z nim alienacja całych grup społecznych, poczucie wyobcowania oraz braku rzeczywistego wpływu na życie własnej społeczności czy kraju, prowadzi nieuchronnie do frustracji,  poczucia osamotnienia i wzmacnia przekonanie, że niewiele od nas zależy i postawę wyuczonej bezradności. To z kolei zniechęca do podejmowania własnych inicjatyw, cementuje postawę społecznej apatii – i koło się zamyka.

Z badań nad udziałem obywateli w życiu społecznym i publicznym wynika, że nawet niewielkie działania podejmowane wspólnie z innymi, mogą przełamać ten zaklęty krąg i na zasadzie “kuli śnieżnej” prowadzić do zmiany wzorca indywidualnych i zbiorowych zachowań. Ogromną rolę w polityce społecznej prowadzonej zarówno przez władze centralne, jak i lokalne mają instytucje publiczne, które mogą stworzyć bezpieczną przestrzeń dla takich działań i doświadczeń. Jest to szczególnie ważne w takim kraju jak Polska, gdzie – ze względów historycznych i politycznych – umiejętność samoorganizacji, poziom zaufania do innych czy gotowość wspólnego działania z osobami spoza najbliższego kręgu rodzinnego i towarzyskiego jest względnie niska (patrz m.in. “Diagnoza społeczna” J.Czapiński i in.).  To właśnie instytucje publiczne, z których codziennie korzystamy, takie jak przedszkola, szkoły, domy kultury, biblioteki czy ośrodki sportowe mogą zapewnić otwarte pole nabywania doświadczeń własnego wpływu na życie społeczne i współpracy z innymi.  

Wyrównywać szanse

Codzienny udział obywateli w życiu tych instytucji jest nie tylko lekiem na wyuczoną bezradność, nieufność i brak inicjatywy, ale skutkuje też zwykle innymi pozytywnymi zmianami – subiektywnymi i obiektywnymi. Na przykład dzieci, które w autentyczny sposób angażują się w szkolne życie – silniej utożsamiają się ze szkołą, są w niej szczęśliwsze i chętniej do niej chodzą, co z kolei często przekłada się na ich lepsze zachowanie i osiągnięcia w nauce. Uczęszczanie na zajęcia w domu kultury rozwija nie tylko społeczne i obywatelskie kompetencje młodych, ale także konkretne umiejętności muzyczne czy malarskie. Dla wielu młodszych i starszych mieszkańców małych miast biblioteka publiczna to często miejsce kluczowe dla wyboru własnej edukacyjnej i zawodowej ścieżki, a w ostatnich latach – także miejsce nabywania kompetencji informacyjnych i medialnych. Z kolei dla ludzi starszych możliwość działania z innymi i dla innych to ważny czynnik zwiększający dobrostan psychiczny i fizyczny, dzięki możliwości utrzymywania kontaktów towarzyskich i społecznych oraz uczenia się “do końca życia”, bez względu na własną niełatwą sytuację ekonomiczną czy rodzinną.

Partycypacja to także jeden z mechanizmów wyrównywania szans osób ze środowisk z niższym kapitałem ekonomicznym, społecznym i kulturowym, zmniejszania społecznej marginalizacji i dyskryminacji ze względu na różne przesłanki – biedę, wiek czy wykształcenie. Rolą państwa, władz regionalnych i lokalnych jest zapewnić takie warunki korzystania z instytucji publicznych, by – z jednej strony wspomóc procesy awansu  i integracji, a z drugiej – rozwijać relacje między wszystkimi członkami lokalnej wspólnoty i budować kapitał społeczny we wszystkich środowiskach i warstwach.

Kilka warunków

Aby to było możliwe, konieczne jest spełnienie kilku warunków rzeczywistej partycypacji, takich jak:

  • niskie “koszty wejścia”, czyli nieodpłatność wszystkich albo większości usług;
  • dostępność, czyli łatwość dotarcia i względna bliskość – fizyczna i “kulturowa”;
  • dopasowanie oferty do zdiagnozowanych wcześniej potrzeb odbiorców, w tym jej różnorodność;
  • wypracowanie jasnych zasad udziału “klientów” w funkcjonowaniu tych instytucji
  • tworzenie specjalnych formatów pracy, których celem jest właśnie “ściągnięcie” i zatrzymanie na dłużej ludzi gotowych włączyć się w istniejące już działania lub – zainicjować własne
  • sprawdzanie na bieżąco, czy uczestnicy czują się włączeni i czy mają poczucie wpływu na ważne dla siebie rzeczy.

Nie wystarczy więc, by szkoły, biblioteki czy domy kultury były tylko dobrze zorganizowanymi dostarczycielami określonych usług, powinny one także dopuszczać aktywny, codzienny  udział młodszych i starszych obywateli w ich funkcjonowaniu. Chodzi o to, by obywatele nie byli tylko “konsumentami” ich usług, ale stali się “prosumentami”, to znaczy mogli – na różnych zasadach – współtworzyć te miejsca i ich ofertę. Jest to głęboko uzasadnione także z czysto ekonomicznego punktu widzenia – w gospodarce “współdzielenia się” zasoby ludzkie, materialne i intelektualne mogą i powinny być wykorzystane w sposób możliwie pełny i otwarty. To ważny element racjonalności ekonomicznej, także – a może zwłaszcza – na poziomie gminy czy małej miejscowości, gdzie każdy człowiek ze swoim unikalnym doświadczeniem i kompetencjami stanowi cenny zasób wspólnoty i może działać na rzecz innych jej członków (np. uczyć angielskiego albo ekologicznej uprawy warzyw), a równocześnie – na zasadzie wzajemności – uzyskiwać dobra, na których mu zależy (np. szkolenie z korzystania z sieci internetowej czy pomoc w zakupach).     

Partycypacyjne schody

W badaniach nad procesami uczestnictwa chętnie odwołujemy się do tzw. drabiny (lub schodów) partycypacji, które w obrazowy sposób przedstawiają różne stadia i stopnie udziału przedstawicieli społeczności lokalnej czy szkolnej itp.) w życiu  jakiejś instytucji. Zrozumiałe jest, że najbardziej powszechna jest formuła najmniej angażująca, czyli informowanie o własnych działaniach, choć i tu nie zawsze udaje nam się dotrzeć do właściwych odbiorców we właściwym czasie, z jasnym przekazem. Wprawdzie media społecznościowe znakomicie ułatwiają informowanie, nadal jednak pracownicy instytucji nie zawsze wybierają właściwy kanał i formę informacji (np. wiadomość dla dzieci zamieszczona na stronie urzędu miasta czy informacja o lokalnej “Nocy Bibliotek” wyłącznie w newsletterze dla bibliotekarzy).

Z kolei najwyższy stopień partycypacji, czyli realny udział w podejmowaniu decyzji wymaga rzeczywistego zaufania do jego uczestników oraz samego “procesu” demokratycznego, który to umożliwia. Z tego względu niektóre instytucje publiczne, zwłaszcza w przypadku decyzji strategicznych czy po prostu pociągających za sobą ważne skutki ekonomiczne czy społeczne (np. co zrobić na strychu szkoły albo jak przebudować ośrodek sportowy albo gdzie zlokalizować na nowym osiedlu bibliotekę), zwracają się o pomoc w przeprowadzeniu takiego społecznego procesu do wyspecjalizowanych organizacji publicznych czy osób (trenerów, mediatorów, itp.).

Warto sprawdzić, na jakim stopniu drabiny partycypacji jest wasza szkoła, biblioteka czy ośrodek sportowy. Wymaga to rozmowy z uczestnikami waszych działań, można także przeprowadzić minibadanie ankietowe online oraz poszukać różnych wskaźników zaangażowania i wpływu “prosumentów”.

I tak np. w szkole dobrym wskaźnikiem dowodzącym najwyższego stopnia partycypacji jest liczba samodzielnych inicjatyw uczniowskich, które są realizowane (nawet drobnych) czy też ilość decyzji dotyczących życia szkoły,  w których uczniowie (lub ich przedstawiciele) brali udział i mogli w autentyczny, a nie fikcyjny sposób coś przeprowadzić, zmodyfikować lub zablokować lub. W sieci znaleźć można wiele narzędzi, które ułatwią taką samoocenę – trzeba je zwykle zaadaptować do potrzeb własnej instytucji. I tu ważna uwaga: istnieją obszary, w których partycypacja jest i będzie minimalna czy żadna (np. ustalenie wynagrodzeń pracowników OSiR czy liczby złych ocen z matematyki na koniec roku), warto zawsze świadomie wybierać obszar, który możemy i chcemy otworzyć. Na przykład “lasy miejskie” nie muszą włączać mieszkańców w rozmowę o nowych nasadzeniach (choć niektóre przedsiębiorstwa leśne organizują spotkania także w takich sprawach), na pewno mogą natomiast zaprosić do debaty i decyzji pt. “Czy do naszego lasu można wchodzić z psami?”.

Oznacza to także, że instytucja publiczna i jej pracownicy mogą w różnych sprawach wykazywać różny stopień “otwartości” i świadomie podejmować wybór tych obszarów.

Jak znaleźć i włączyć nowych ludzi?

Niekiedy dobrą strategią jest rozszerzenie grona osób, które korzystają z oferty danej instytucji i przez to – odnalezienie nowej energii – zarówno po stronie pracowników, jak i wszystkich, starych i nowych “klientów”. Niemal każda biblioteka, ośrodek sportowy czy dom kultury może skutecznie zrekrutować nowych uczestników własnych działań, zanim jednak przystąpimy do ich poszukiwania, warto zadać sobie kilka pytań, np. takich:

  • kto w naszej okolicy najbardziej potrzebuje naszych usług i najlepiej skorzysta z włączenia się w nowe projekty?
  • czy lepiej szukać indywidualnych osób, czy organizacji?
  • jak dotrzeć do tych osób i instytucji? kiedy to zrobić?
  • jakie projekty najbardziej przydałyby się naszej instytucji?
  • jak sprawić, by były one naprawdę partycypacyjne?
  • jakie nowe zadania i role musimy “obsadzić” i kto może to zrobić?
  • czy mamy liczyć tylko na siebie, czy ktoś może nam pomóc? (władze miasta, sąsiednia biblioteka, firma lub ngo-sy zajmujące się włączaniem obywateli, seniorzy mieszkający w okolicy itp.)
  • jak może wyglądać plan naszych nowych “włączających” działań?
  • kto z pracowników instytucji, sojuszników czy wolontariuszy może podjąć się koordynowania i organizowania tego procesu?