W Gimnazjum nr 4 w Legionowie zbudowali balon stratosferyczny z dwiema kamerami. Własną szkołę zobaczyli z góry, dosłownie i w przenośni.

Projekt nazywał się „I believe we can fly”. No właśnie, czy szkoła może być miejscem twórczej pracy, a nawet – co za pomysł – radości? Próbujemy, zwłaszcza że program „Szkoła z Klasą” wkracza w 14. rok życia. Czas na młodzieńczy bunt przeciw rutynie, czyli szkolnej nudzie, piłowaniu i oderwaniu od życia.

Dzieci same szukają wiedzy

Ponad osiem i pół tysiąca szkół (co trzecia-czwarta w Polsce), ponad 100 tys. nauczycieli i ponad 1 mln uczniów – taki jest bilans 13 lat programu „Szkoła z Klasą” Centrum Edukacji Obywatelskiej i „Gazety Wyborczej”. Są takie szkoły, które aż pulsują „klasą”: uczą myśleć, współpracować, tworzyć, mniej „piłują” testami. Ale jest też sporo nauczycieli osamotnionych – muszą robić „podchody”, by wciągnąć szkołę do programu.

W trudnych czasach – bo ubywa uczniów, a więc i pieniędzy, a kolejne placówki tracą status szkoły publicznej – program jest ucieczką do przodu. Zobaczyliśmy to na czerwcowym Festiwalu „Szkoły z Klasą 2.0”. Sale w warszawskim Centrum Nauki Kopernik zamieniły się w targi innowacji i eksperymentów.

Bo próbujemy zachęcać do porzucenia fatalnego trójkąta: nauczycielski wykład przy tablicy, praca domowa z podręcznika i sprawdzian wiedzy. W Skokowej uczniowie podstawówki sami przygotowali film „Prostokąty i kwadraty”, z którego cała klasa uczyła się w domu przed lekcją, a na niej bawili się zadaniami-zagadkami. To się nazywa odwrócona lekcja i oznacza – jak się łatwo domyśleć – rewolucję. Dzieci same szukają wiedzy, a nauczyciel z umęczonego jej dostawcy zamienia się w przewodnika i doradcę.

W wielu naszych szkołach uczniowie uczą się, ucząc innych. Dzieci z SP w Koluszkach opowiadały – klasa klasie – o starożytnym Egipcie, a w Wejherowie zapytały: „Co wiemy o mózgu?”. Poruszyły nas lekcje o zdrowym jedzeniu (SP nr 6 w Suwałkach), szóstoklasistki sugestywnie przestrzegały koleżanki przed bulimią i anoreksją.

Podstawówka w Podmoklach Małych jest od lat całkiem zakręcona. Tym razem dzieciaki stworzyły „interaktywną mapę okolicy w języku Scratch, kopalnię wiedzy dla naszej społeczności”. Na prezentację zaprosili mieszkańców z sołtysem i gości z partnerskiej szkoły w Neuruppin (zrobili wersję po niemiecku).

Prazoki, kugiel i fitka

Polska szkoła nie uczy przemawiania i dlatego Polacy dukają, gdy mają coś powiedzieć (np. referat albo życzenia młodej parze). Antidotum mogą być nasze UFON-y (Uczniowskie Fora Naukowe wzorowane na słynnych Tedach). Młodzi mówili o kosmosie (LO nr 2 w Wejherowie), sporcie dla każdego (SP w Glichowie), o karate (SP nr 81 w Łodzi), a nawet – z błyskiem fascynacji w oku Kacpra (ze Starej Obry) – o uzbrojeniu armii hitlerowskiej.

No i było eksperymentowanie, najmądrzejsza z zabaw. W Koperniku wybuchł wulkan przywieziony z Buszkowych, jeździł/latał poduszkowiec (LO nr 27 w Kielcach), świecił ogórek (Gimnazjum nr 2 w Kielcach).

To wszystko – widać, prawda? – oznacza wyrwanie ze szkolnego kieratu sprawdzianów i egzaminów, które spłaszczają edukację i zabierają czas, który można przeznaczyć na takie właśnie przygody z nauką.

„Szkoła z Klasą 2.0” próbuje też wyjść ze szkoły. „Czy wiecie, co to są prazoki, kugiel i fitka?” – pyta gimnazjum w Kielcach. Spróbowaliśmy, więc wiemy. Fajnie, fajnie. Takich lokalnych wypraw gastronomicznych było więcej. Spróbowaliśmy nawet angielskiego Piernikowego Ludzika i poznaliśmy tamtejsze legendy, ale z dzieciakami rozmawialiśmy raczej o pracy ich rodziców.

„Z czego my, Polacy, możemy być dumni?” – pyta podstawówka w jednym z miast na zachodzie kraju. Z flagi, hymnu, papieża Polaka, z tego, że jesteśmy w UE. I z „historii naszego miasta”, ale… od 1945 r. Wcześniej nie.

Konserwatyzm, jak w całym kraju, trochę uproszczonego patriotyzmu, trochę za dużo Oskara Kolberga. Za mało o bezrobociu, nierównościach, konfliktach. Na szczęście był piękny projekt „Jeden gest, dwa życia” o niepełnosprawności (LO nr 11 w Krakowie) i nacisk na zmianę żywienia w szkolnym sklepiku (I LO w Sandomierzu).

Szkolne „szósteczki-kubeczki”

Czepiam się trochę na zapas, bo edukacja obywatelska, taka prawdziwa, a nie papierowa, jednak leży. Może dlatego w innej akcji CEO „Młodzi głosują” regularnie wygrywa Korwin-Mikke, a ludzie dwudziestoletni masowo oddali głosy na Kukiza?

Próbujemy więc ożywić szkolną demokrację. Wielką karierę robią „kodeksy”, czyli opracowywane przez szkołę własne zasady używania nowych technologii (spór o komórki na lekcji). Numer polega na tym, że piszą go uczniowie, potem debatują z profesurą.

„Szkoła z Klasą” ma też przełamać indywidualizm, rywalizację i wyścig małych szczurów. Projekty to – z definicji – praca zespołowa. Także czytać można razem. Blisko 200 szkół wzięło udział w Nocy Bibliotek 2015 (pomysł znany wcześniej, bo po ciemku nawet szkoła staje się fascynująca). W gimnazjum w Krzywaczce urządzili sobie talk-show o życiu rodzinnym z udziałem bohaterów „Zemsty”, „Romeo i Julii” oraz „Skąpca”. Młodzi wcielali się w bohaterów literackich, ale mówili o swoich problemach.

Na festiwalu w Koperniku zobaczyliśmy tubylców w świecie 2.0: nawet najmniejsze paluszki biegały po klawiaturach z szybkością światła, królowały prezentacje, bez filmiku ani rusz. Widać, jaka to dla nich przyjemność. A to towar w edukacji deficytowy.

Chyba że trafi się taki dyrektor jak Marek Zborowski-Weychman (SP nr 6 w Suwałkach). Dziewczynki z IV klasy opowiadały jedna przez drugą o tym, jak przywiózł z Irlandii dziecięcą zabawę w wystukiwanie rytmu kubeczkami w połączeniu z piosenką. Nauczycielki najpierw mówiły, że to głupie, ale dzieci je wciągnęły. I cała szkoła, jak jakieś plemię, gra w „szósteczki-kubeczki”. Siedzą po turecku w sali gimnastycznej, wystukując rytm, i śmieją się, co widać (jakżeby inaczej) na filmie. Wszystko się w takiej szkole odwraca: sztywne hierarchie, nawyki, wzajemne stereotypy. I buduje na nowo.

Tych, którzy lubią budować coś nowego, zapraszamy do kolejnej edycji „Szkoły z Klasą 2.0”. Zwłaszcza że program odpalamy też na Ukrainie, gdzie będzie nazywał się „Kłasna szkoła”. A to otwiera perspektywę współpracy z sąsiadami w kłopotach. Pomożecie?

Piotr Pacewicz
powyższy tekst ukazał się w papierowym wydaniu „Gazety Wyborczej” dnia 26 czerwca 2015 r.