Świetlica! Kolorowe miejsce relaksu, odpoczynku, wspólnej wesołej zabawy, pełne głośnych, uśmiechniętych dzieci spragnionych ruchu i kontaktu z rówieśnikami. To tu nasi uczniowie spędzają często długie godziny, przeżywają swoje smutki i radości, uczą się funkcjonować wśród innych i nawiązywać prawidłowe relacje. Jak jednak utrzymać tą radosną atmosferę w czasie pandemii? Jak wprowadzone przez dorosłych zmiany i ograniczenia wpłyną na dzieci i ich wzajemne relacje? Czy jesteśmy w stanie chronić dzieci w wystarczającym stopniu przez wirusem? O pracy w świetlicy w czasach pandemii pisze Joanna Borkowska – kierowniczka świetlicy w Szkole Podstawowej nr 69 w Warszawie.

Nauczyciele świetlicy z ogromnymi obawami rozpoczynali nowy rok szkolny. W szkole opracowane zostały specjalne procedury dotyczące zasad zachowania bezpieczeństwa na terenie placówki. Zgodnie z nimi uczniowie/rodzice wchodzący do szkoły już na drzwiach wejściowych napotykają pierwsze informacje dotyczące potrzeby zachowania odpowiedniego dystansu, dezynfekcji rąk oraz obowiązku zakrywania ust i nosa. Pojemniki z płynem do dezynfekcji znajdują się przy wejściu do szkoły i przy recepcji. Rodzic odprowadza dziecko do szatni. Tu kończy się jego droga. Dalej uczeń idzie sam. Młodsze dzieci zerkają jeszcze przez ramię i machają rodzicom na do widzenia, starsze śmiałym krokiem biegną do świetlicy. Po drodze mijają kolejne zalaminowane kartki umieszczone na wysokości wzroku dziecka:

  • zostań w domu, kiedy chorujesz;
  • pamiętaj o zachowaniu dystansu;
  • gdy kichasz lub kaszlesz zakrywaj nos i usta;
  • używaj maseczki, gdy przebywasz na korytarzu;
  • używaj własnych przyborów szkolnych;
  • pamiętaj o częstym i dokładnym myciu rąk.

Praca świetlicy szkolnej została zaplanowana w taki sposób, by uczniowie poszczególnych grup świetlicowych nie łączyli się ze sobą. Także nauczyciele świetlicy ograniczają wzajemne kontakty, a zebrania wychowawców świetlicy odbywają się w aplikacji Teams.

W mojej szkole do świetlicy mamy zapisanych ok. 270 uczniów z klas 1-4. Dzieci mają do dyspozycji trzy sale oraz stałych nauczycieli. Ponieważ dzieci uczą się w systemie zmianowym mamy zawsze wysoką frekwencję w salach świetlicowych. Co możemy zrobić, by było bezpiecznie?

Z sal świetlicowych zostały zabrane rzeczy, które nie mogą być dezynfekowane i stanowią potencjalne źródło zakażenia wirusem. Zniknęły więc dywany, poduszki, pluszaki… Miękkie materiałowe siedziska zakupione tuż przed pandemią musiały być wyniesione. Sale posmutniały. Niejeden nauczyciel z przyzwyczajenia mówił: „A teraz zapraszam wszystkie dzieci na dywan.”, „– Proszę Pani, ale tu nie ma dywanu.” – odpowiadały dzieci. Wychowawcy zauważali rozczarowanie i smutek w oczach starszych dzieci, które często pytały: „kiedy wrócą maskotki?”, „dlaczego poduszki są schowane do tego worka?”.

Pierwszoklasistom było łatwiej – przyjęli obecny stan sal za oczywisty, a panujące zasady za standardowe. Starszakom trudniej było przestawić się na nowy sposób funkcjonowania świetlicy. Co mam na myśli? Przede wszystkim ograniczenia w dostępie do zabawek i artykułów papierniczych. Nauczyciel musi mieć teraz całkowitą kontrolę nad tym, co bierze do zabawy uczeń i gdzie to odkłada. Nie można już samodzielnie wybierać, przekładać oglądać gier i klocków. Do dyspozycji dzieci pozostały wyłącznie rzeczy, które można dezynfekować. Małe plastikowe klocki po użyciu są spryskiwane płynem do dezynfekcji i odstawiane do wysuszenia. Gry planszowe i puzzle przekazywane są do zabawy grupie uczniów po uprzednim umyciu przez nich rąk, a po zabawie odstawiane na dwudniową „kwarantannę”.

Ciągła dezynfekcja

Dużą radość sprawiają dzieciom ogromne klocki piankowe i siedziska z ekoskóry. To tu odbywa się największe szaleństwo i tu też dochodzi do najczęstszych konfliktów. Jak mówiła kiedyś jedna z wychowawczyń świetlicy: „Radość dziecka lub spokój nauczyciela”. Wybraliśmy to pierwsze. Radość dzieci jest teraz bardzo potrzebna! Klocki to zabawki proste w czyszczeniu i można je spryskać płynem do dezynfekcji po każdym użyciu. Dodatkowo podlegają gruntownemu czyszczeniu przez pracowników obsługi na koniec każdego dnia. Także ogromne klocki konstrukcyjne cieszą się dużym zainteresowaniem.

Nauczyciel świetlicy organizując zajęcia zwraca uwagę, by prowadzone przez niego zabawy nie wymagały wzajemnego dotykania się dzieci, ani dotykania tych samych rzeczy.

Biorąc pod uwagę wielość zabaw znanych nauczycielom, zawsze jesteśmy w stanie wybrać te, które są bezpieczne lub tak je zmodyfikować, by nie wymagały bliskiego kontaktu z innym uczniem. Myślę tu nie tylko o zabawach integracyjnych w kole, ale też o zajęciach sportowych.

Inną formą aktywności w świetlicy są zajęcia plastyczno-techniczne. Wykonując prace, uczniowie korzystają z własnych przyborów. Nauczyciel zakłada rękawiczki lub dezynfekuje ręce, po czym może rozdać dzieciom kartki, plastelinę lub inne rzeczy niezbędne do wykonania pracy. Dzieła uczniów można od razu umieścić na tablicy (pamiętając o jednorazowych rękawiczkach) lub odłożyć na bok, by po okresie kwarantanny bezpiecznie móc je zawiesić. Nie laminujemy prac stworzonych przez naszych wychowanków, gdyż nie są one później dotykane, nie stanowią więc zagrożenia dla innych. Dzięki tym dziełom sale stają się przytulne i kolorowe.

Wyjście na boisko szkolne lub plac zabaw to ogromna radość dla amatorów ruchu oraz możliwość dotlenienia organizmu. To też czas na przewietrzenie sali oraz dezynfekcję stolików i krzeseł. Staramy się wychodzić w chwili, gdy inni uczniowie mają zajęcia lekcyjne, by uniknąć tłoku w szatni. A na boisku do dyspozycji uczniów są piłki, rakietki do ping ponga (wszystko po zabawie podlega dezynfekcji). Zabawki na placu zabaw, zjeżdżalnie, stoły podlegają dezynfekcji na koniec dnia.

Jeśli pogoda nie sprzyja wyjściom na zewnątrz, staramy się zapewnić uczniom ruch na terenie szkoły. Najlepszym rozwiązaniem jest wejście do sali gimnastycznej. Korzystamy tam ze sprzętów łatwych w czyszczeniu, bo będzie korzystać z niego kolejna grupa. Dlatego rezygnujemy z materiałowych szarf czy woreczków, a chętnie bierzemy piłki, hula hop lub ringo. Po zabawie – dezynfekcja.

Mycie rąk to podstawa

W ciągu dnia często przypominamy uczniom o konieczności mycia rąk, a w łazienkach znajdują się dokładne instrukcje dotyczące właściwego wykonania tej czynności. Robimy to przed drugim śniadaniem, przed obiadem i po każdym powrocie z sali gimnastycznej lub boiska.

Maseczki

Na uchu, na brodzie, w kieszeni, na stoliku, na podłodze, w klockach… Maseczki są wszędzie. Na szczęście większość dzieci uważa, pilnuje i dba o swoje osłony, by móc z nich korzystać w razie potrzeby. Zdejmują w sali świetlicowej, w klasie, w stołówce, podczas zajęć ruchowych, ale zakładają przy wyjściu na korytarz, do toalety, biblioteki. Dzieci pogodziły się z taką koniecznością i nie narzekają na potrzebę zasłaniania ust i nosa. Szybko dostosowały się do nowej sytuacji i jest to dla nich już tak oczywiste, jak noszenie plecaka. Wesołe, kolorowe, śmieszne – każda maseczka jest inna. Tylko oczy dzieci śmieją się ponad nimi, a czasem spojrzenia są smutne i zmęczone. Brakuje mi ciągłego widoku tych uśmiechniętych buziek. Sama noszę przyłbicę, by uczniowie mieli pewność, że uśmiecham się do nich. Bo przecież wszystko będzie dobrze.

Rodzice

Rodzice nie wchodzą na teren szkoły, chyba że w wyjątkowych sytuacjach. Jako wychowawcy mamy więc utrudniony kontakt z opiekunami dzieci. Minęły czasy, gdy rodzic przychodził do sali lub podchodził na placu zabaw i można było przez chwilę porozmawiać o funkcjonowaniu dziecka w świetlicy, naszych obawach lub pozytywnych obserwacjach. Teraz pozostał wideofon lub szybkie „dzień dobry” z daleka na boisku szkolnym. Możemy kontaktować się z rodzicami mailowo, przez dziennik elektroniczny lub telefonicznie.

Zauważamy też, że dzieci obecnie są odbierane wcześniej niż przed pandemią. Coraz mniej naszych świetliczaków pozostaje do późnych godzin popołudniowych. Dzieci też częściej są nieobecne już przy lekkim katarze lub bólu gardła, co we wcześniejszych latach nie stanowiło przeszkody w przyjściu do szkoły.

Zielone wyspy

Mamy zachowywać dystans. Dystans? W świetlicy? Gdy po południu przychodzą do jednej sali uczniowie z dwóch lub trzech klas, ciężko jest mówić o dystansie. Inne sale są zajęte, a wąskim korytarzem oprócz nas przemieszczają się też inne grupy. Jak zachować wtedy dystans? Mamy maseczki, myjemy ręce i co więcej możemy zrobić? Wciąż coś dezynfekujemy. Ale jak powiększyć przestrzeń? Widzimy dzieci, które w zabawie bez przerwy są blisko siebie, razem nachylają się nad grą, razem budują, pomimo zakazu potajemnie wymieniają się kredkami. Podbiegają, zaglądają przez ramię, obejmują nas niespodziewanie. Któregoś dnia podeszła do mnie dziewczynka z trzeciej klasy i powiedziała smutnym głosem: „Proszę Pani, chciałabym się przytulić…, ale wiem, że nie można”. Ile razy każdego dnia jakieś dziecko szuka w nas wsparcia lub najzwyczajniej chce być blisko? Jesteśmy dla nich tym wsparciem. Wspieramy dobrym słowem, uśmiechem, swoją obecnością. Bo przecież jesteśmy dla nich.

Nie wiemy, co nam przyniesie kolejny tydzień, jakie nowe zasady przyjdzie nam stosować. Nie wiemy, czy wszyscy nauczyciele będą obecni, a my być może zmuszeni będziemy łączyć grupy lub pracować w zastępstwie z innymi dziećmi. Nauczyciele obawiają się o zdrowie własne i swoich bliskich. Każda minuta spędzona w tłumie rozbieganych dzieci stanowi potencjalne zagrożenie dla naszego zdrowia i zdrowia naszych wychowanków. Czy jesteśmy w stanie w takich warunkach zapewnić bezpieczeństwo naszym uczniom? Czy dzieci mogą czuć się bezpiecznie w świetlicy? Tego pragniemy my – wychowawcy świetlicy.

Mówi się o świetlicach, że są zielonymi wyspami na czerwonej mapie Polski. Wszędzie zakazy, obostrzenia, kolejne zamknięcia w związku z czerwoną strefą, a u nas bez ograniczeń, zawsze tłoczno, gwarno i wesoło.

 

Autorka: Joanna Borkowska – kierowniczka świetlicy w Szkole Podstawowej nr 69 w Warszawie.