24 lutego 2022 roku miał być normalnym zimowym dniem. Jak zmienił się świat i środowisko szkoły przez wybuch wojny w Ukrainie? Nowi uczniowie i uczennice z doświadczeniem migracji i uchodźstwa w polskich szkołach to wyzwanie, ale i szansa na zmianę optyki na bardziej wielokulturową. Z własnej perspektywy opisuje to Joanna Cwynar-Wojtonis – nauczycielka chemii i fizyki oraz moderatorka programu Szkoła z Klasą.

Tego dnia wstałam rano jak zwykle. Normalna poranna rutyna i droga do szkoły. Rano nie słucham radia, nie miałam pojęcia, co się wydarzyło. Gdy przekroczyłam próg szkoły, najpierw zauważyłam stojącą w kręgu grupkę uczennic. Stały wpatrzone w jeden z telefonów, były zapłakane. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakaś kłótnia nastolatek albo złamane serce. Po chwili podbiegła w moją stronę nasza nauczycielka z Ukrainy, ona też miała łzy w oczach. Pytam: Olena, co się dzieje? I pada zdanie, które do dziś dzwoni mi w uszach: Putin w nocy zaatakował Kijów, Charków i Odessę.

Kolejnym dniom w szkole towarzyszyło ogromne napięcie. Na dzień rozszerzenia się wojny poza teren Doniecka i Krymu w naszej szkole uczyło się już ponad trzystu uczniów z Ukrainy, kilkunastu z Rosji i Białorusi. W tych dniach na lekcjach widzieliśmy napięte twarze dzieci, nerwowe zerkanie do telefonów, strach w oczach. Każde z nich szukało informacji o swoim mieście, osiedlu – czy tam także spadły bomby – czekało na wiadomości o rodzinie i bliskich. Padały zdania: tam została moja ciocia, siostra z rodziną, babcia, nie mamy kontaktu z moim bratem, nie wiemy, czy nasi bliscy żyją. I wszędzie łzy, łzy i niedowierzanie. W szoku była cała społeczność szkolna, polscy uczniowie także odczuwali duży niepokój. Wszyscy współczuliśmy naszej młodzieży, ich rodzinom, naszym nauczycielkom z Ukrainy i Białorusi.

Jak uczyć teraz, gdy dzieje się zło?

Zbieramy szybko sztab kryzysowy. Chcemy przedyskutować, jak prowadzić zajęcia. My dorośli też nie wiemy, jak postępować. Nikt z nas nauczycieli nie jest przygotowany na taką sytuację, ale jednocześnie to my musimy pokazać spokój, aby nasza siła stała się siłą dzieci. Podejmujemy decyzję, że reagujemy na potrzeby klasy, robimy przestrzeń, jeśli grupa chce rozmawiać, ale jednocześnie nie prowokujemy dyskusji na każdej lekcji, by dzieci co 45 minut nie opowiadały o trudnych chwilach. Rozmów potrzebują też uczniowie polscy, pytają o Krym, pytają czy wojna długo potrwa, pytają czy w Polsce jesteśmy bezpieczni. Olena i Oksana – nasze nauczycielki z Ukrainy – na przerwach rozmawiają z potrzebującymi dziećmi, namawiają uczniów, aby w szkole nie sprawdzali cały czas informacji w telefonie. Niech szkoła będzie tym miejscem, gdzie choć przez chwilę oderwą myśli od tragicznych wydarzeń. Wiemy, że to musi być bardzo trudne.

Nazywam się Olha i przyjechałam z Chersonia, przez dwa tygodnie mieszkałam w piwnicy

Po kilku dniach do szkoły docierają pierwsi uchodźcy. Są wśród nich tacy, którzy uciekli tak, jak stali. Nie mają ze sobą nic. Szybko organizujemy zbiórkę najpotrzebniejszych pomocy szkolnych. Wszyscy zadajemy sobie pytania: co przeżyły te dzieci, co zobaczyły, czy uda im się funkcjonować w szkole? Do szkoły dołącza 120 uczniów uchodźców. Są różni, niektórzy zlęknieni, inni wycofani, są też tacy, którzy są ruchliwi i głośni, ale wiemy, że pod pozorną wesołością może kryć się trauma, że ta poza może być kamuflażem obronnym. W każdej klasie nowi uczniowie trafiają pod opiekę uczniów i wychowawców. W naszej szkole chyba nie ma klasy, w której nie byłoby dzieci z Ukrainy. To trochę ułatwia adaptację, ale polscy uczniowie także stają na wysokości zadania, bardzo angażują się w pomoc uchodźcom dotkniętym przez wojnę. Część uczniów opowiada o przeżyciach, które miały związek z wojną, są to historie wyciskające łzy z oczu. Piętnastoletnia Olha opowiedziała, jak z całą rodziną, w tym z sześcioletnim bratem i dziadkami przez dwa tygodnie mieszkali w piwnicy. Potem przez kilka dni we dwie z mamą i braciszkiem szły do najbliższego miasta, skąd mogły znaleźć transporty do Lwowa. Dziadkowie nie chcieli wyjechać, a tato został walczyć na wojnie. Olha, gdy mówi to ostanie zdanie, płacze.

To nie jest wojna dzieci

Zdarza się tak, że w jednej klasie mamy uczniów z Ukrainy, Rosji i Białorusi. Oczywiście pojawiła się obawa, czy między przedstawicielami nacji, które prowadzą wojnę, nie dojdzie do konfliktów. To się nie wydarzyło, ale też z całą mocą podkreślaliśmy, że wojny nie prowadzą dzieci, to nie dzieci i młodzież są stroną w konflikcie zbrojnym. Na 24 lutego nasze nauczycielki z Ukrainy i Białorusi miały zaplanowaną konferencję o językach świata. W tym dniu uczniowie reprezentujący klika nacji mówili o swoim języku ojczystym, prezentowali literaturę swojego kraju, recytowali poezję, mówili o ciekawostkach związanych z ich językiem ojczystym. W tym dniu, w którym już od godzin nocnych trwało bombardowanie miast ukraińskich, nasi uczniowie z Polski, Rosji, Ukrainy, Białorusi, Niemiec, Gruzji prezentowali swoje języki. Mimo całego zła byliśmy razem, słuchaliśmy utworów Tarasa Szewczenki, Czesława Miłosza czy Iosifa Brodskiego.

Bądźmy razem w szkole

Coraz większa grupa uczniów i uczennic z Ukrainy gości w naszych szkołach. Z powodu rozszerzenia się wojny trafili do bardzo wielu polskich placówek – również takich, w których dotąd nie było ani uchodźców, ani nawet imigrantów. Jesteśmy po trudnym roku szkolnym, w którym pojawienie się dzieci z doświadczeniami wojennymi było ogromnym wyzwaniem – zarówno organizacyjnym, jak i psychologicznym.
Dziś nikt już nie mówi, że wojna szybko się skończy i dzieci ukraińskie wrócą do swoich szkół i domów. Wiemy, że wielu z tych szkół i domów już nie ma i dzieci nie mają dokąd wracać. Teraz przed nami – nauczycielami i nauczycielkami, przed całymi społecznościami szkolnymi – pojawia się nowe wyzwanie: wspólne MY w polskiej szkole. Ktoś powie: ale to już się przecież zaczęło. Tak, oczywiście – w wielu szkołach zaczęło się nawet wcześniej niż 24 lutego. Wciąż jednak przed nami czas na dobre, mądre, zorganizowane i wspierające działania. Działania, w których nie zgubimy też polskich dzieci i damy im narzędzia oraz przestrzeń do budowania międzykulturowej, przyjaznej polskiej szkoły. Wiele działań w poprzednim roku skupiało się na społeczności dzieci z Ukrainy – taka była i jest potrzeba. Teraz trzeba także znaleźć miejsce na włączenie polskich uczennic i uczniów, aby czuli się ważni i potrzebni, aby budować w nich otwartość, empatię, akceptację i wyposażyć ich w kompetencje międzykulturowe. Jest to ważne zadanie, które pozwoli na kształtowanie właściwych postaw u młodych ludzi, tak aby nie widzieli w uchodźcach czy emigrantach zagrożenia dla siebie i swojego dobra.

Autorka: Joanna Cwynar-Wojtonis – nauczycielka chemii i fizyki w Liceum Ogólnokształcącym Nr XV we Wrocławiu.


Zapraszamy szkoły podstawowe i ponadpodstawowe do udziału w programie Razem w Klasie. Wspieramy w nim nauczycielki i nauczycieli w pracy z klasą, do której dołączają osoby z doświadczeniem migracji i uchodźstwa, ze szczególnym uwzględnieniem dzieci i młodzieży z Ukrainy.

Program to kompleksowe wsparcie dla szkół obejmujące: bezpłatne materiały edukacyjne, szkolenia online oraz możliwość udziału w indywidualnych sesjach z trenerami i trenerkami kompetencji wielokulturowych.