Zachęcamy do przeczytania o zaletach nauki zdalnej, które zauważyła nauczycielka Joanna Cwynar-Wojtonis. Artykuł jest częścią publikacji Jacy ludzie, taka szkoła. Osobiste doświadczenia z pandemii, w której znalazły się historie osób w związanych z edukacją: nauczycieli i nauczycielek, uczniów i uczennic, rodziców, trenerów i ekspertów. Mamy nadzieję, że te opowieści będą punktem wyjścia do dalszej pogłębionej refleksji o szkole, uczeniu, relacjach.

Narzekamy na naukę zdalną. Narzekają uczniowie, rodzice i nauczyciele. A ja jestem z wielu aspektów zadowolona. Wymienię oczywiste rzeczy: możliwość dłuższego snu, brak konieczności spędzania w korkach kilkudziesięciu minut każdego dnia, całodzienny dostęp do własnego ekspresu do kawy…

Są też ważniejsze sprawy. Po wyczerpującej pierwszej fali pandemii my, nauczyciele, po prostu wyluzowaliśmy. Mniej staramy się wszystko kontrolować i gnać z materiałem. Z marca i kwietnia pamiętam dużo próśb i apeli uczniów i rodziców o zracjonalizowanie liczby zadawanych prac. W tym roku w mojej szkole nie wpłynęła do grona pedagogicznego ani jedna taka prośba. Podobnie wygląda sprawa z kamerami. Obserwuję, że coraz większa grupa nauczycieli nie naciska na uczniów, aby włączali kamery. Uważam, że to jest w porządku. Każda opresja i naciski to objaw braku zaufania. Podobne głosy wybrzmiewają coraz głośniej na forach nauczycielskich. Ja prowadzę lekcje bez kamer, chociaż w pierwszym etapie pandemii sama miałam żal, że uczniowie nie chcą ich włączać. Teraz nie wymagam tego wcale. Pewnie ma znaczenie specyfika przedmiotu, jakiego uczę – dużo korzystam z tabletu graficznego, zatem i tak nie widzę uczniów. Pojawiła się także we mnie refleksja, że presja wywołuje tylko niepotrzebny opór, kilku- czy kilkunastominutową dyskusję na każdej lekcji, opowiadanie o niesprawnej kamerce, słabym internecie. Naprawdę szkoda mi na to czasu.

Nauczyciele tłumaczą, że nacisk na włączanie kamer wynika z potrzeby kontroli samodzielnej pracy. Na początku też miałam taką potrzebę. Jednak naprawdę nie ma co łudzić się, że próba totalnej inwigilacji umożliwi nam przyłapanie ucznia na oszustwie. Nie umożliwi, a poza tym wielu z nas wie bardzo dobrze, że bez kamerek i mikrofonów lekcje zdalne przebiegają sprawniej technicznie, uczniowie nie są wyrzucani z lekcji, internet nie jest tak obciążony. Czy to jest naprawdę skandal, że uczeń zasiądzie o 8 rano do lekcji w piżamie? Mam nadzieję, że na naszych oczach dokonuje się powolny proces transformacji nauczycieli, którymi w mniejszym lub większym stopniu wielu z nas jest, w nauczycieli- towarzyszy uczniów.

Drugą kwestią jest potrzeba rozwoju. Jako nauczyciele poczuliśmy się silniejsi jako grupa – zaczęliśmy się wymieniać tutorialami, pomysłami na lekcje, na narzędzia. Od innych nauczycieli można było się nauczyć pracy na Teams, Google Classroom, poznać aplikacje takich jak Quizzis, Genially i wiele innych. W grupach przedmiotowych wymienialiśmy się zasobami: ktoś potrzebował pilnie filmiku na dany temat dla uczniów, ktoś piętnastej wersji sprawdzianu, ktoś dzielił się przygotowaną przez siebie kartą pracy, quizem, testem. Sama należę do wielu takich grup – duża społeczność daje realną szansę na wymianę dobrych pomysłów i wsparcie.

Wzrósł też głód szkoleń, ludzie zaczęli z nich masowo korzystać z własnej inicjatywy. Wymagamy od uczniów, żeby nieustannie się rozwijali – nie ma wyjścia, my też musimy. Coraz więcej nauczycieli ma świadomość, że nie wystarczy wykorzystywać sposoby pracy z uczniami, które się sprawdziły wcześniej, że warto zapłacić za szkolenie, kurs, warsztat na wysokim poziomie. Czujemy, że musimy się rozwijać, uczyć, zmieniać. A zdalna forma spowodowała, że właściwie można kształcić się o dowolnej porze i nie ma znaczenia, że prowadzący znajduje się w Warszawie lub Rzeszowie, a nauczyciel jest z małej miejscowości na drugim końcu kraju. Chociaż zawsze brałam udział w szkoleniach, to w tym roku szkoliłam się więcej niż kiedykolwiek.

Jedną z najważniejszych kompetencji w XI wieku jest elastyczność. W szybko zmieniającym się świecie potrzebujemy jej my, potrzebują jej nasi uczniowie. Pandemia pokazała, że jesteśmy w stanie poradzić sobie w innych, zaskakujących okolicznościach. Postawmy na pozytywną narrację, a nie na ciągłe narzekanie. Programujmy mózgi własne i młodzieży na szukanie rozwiązań, możliwości, a nie na bierne załamywanie rąk.

Przed nami długa droga dostosowywania sposobu i warunków kształcenia młodych ludzi do dzisiejszych czasów. Rolą szkoły jest przygotowanie młodzieży do dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. W tym procesie pomoże nam świadomość, że obecne pokolenie wymaga innego podejścia od tego, do którego sami przywykliśmy. Świat jest inny, młode pokolenie też jest już inne. Nikt z nas nie wie, czy podobna sytuacja się nie powtórzy. Może trzeba się na to przygotować.

 

Publikacja powstała w ramach programu Szkoła z Klasą finansowanego przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności.