Zapraszamy do przeczytania opowieści ucznia, Joachima Matuszaka, o tym, jak w czasie nauki zdalnej to uczniowie uczyli swoich nauczycieli korzystania z nowych aplikacji i programów. Artykuł jest częścią publikacji Jacy ludzie, taka szkoła. Osobiste doświadczenia z pandemii, w której znalazły się historie osób w związanych z edukacją: nauczycieli i nauczycielek, uczniów i uczennic, rodziców, trenerów i ekspertów. Mamy nadzieję, że te opowieści będą punktem wyjścia do dalszej pogłębionej refleksji o szkole, uczeniu, relacjach.

Mam na imię Joachim, jestem uczniem 8 klasy szkoły podstawowej.

Chciałem napisać o tym, jak wyglądało nauczanie zdalne od strony technicznej. Na początku lockdownu nauczyciele wysyłali nam prace domowe oraz materiały. Jedynie niemiecki i godzinę wychowawczą mieliśmy online. W kwietniu 2020, mieliśmy tylko kilka lekcji online dziennie, ale z czasem to się zmieniło. I dobrze, bo ile można dostawać lekcje przez Librusa? Albo nie widzieć klasy?

Gdy zaczynaliśmy, nauczyciele nie wiedzieli kilku podstawowych rzeczy, np. jak zaprasza się innych uczniów lub jak ich wyciszyć. Zdecydowanie mieli problemy z ustawieniami. Po raz pierwszy to my, uczniowie, mieliśmy nad nimi przewagę. No, może nie nad wszystkimi i tylko przez chwilę, ale było to przyjemne. I nie dlatego, że chcieliśmy im dokuczyć, tylko fajne było to, że to oni uczyli się czegoś od nas albo nas o coś pytali. Bo to dla nas Teamsy nie stanowiły problemu. Ich obsługa była oczywista, robiliśmy to intuicyjnie. A nauczyciele w większości musieli się tego nauczyć.

Nauczyciele nauczyli się, jak pracować i w jaki sposób wykorzystywać możliwości Teamsów. Szczególnie nauczyciele języków. Moja pani od niemieckiego robi nam naprawdę fajne testy, używając wtyczki Forms w Teamsach. Pani od angielskiego używa aplikacji Kahoot. Jest też czat. Dzięki niemu mogę zapytać, o czym będzie następna lekcja, co było zadane albo na której jesteśmy stronie. Nauczyciele używają także wielu ciekawych opcji, np. wyciszenia wszystkich uczestników lub wpuszczania ich na spotkanie. Wiem, że teraz w Teamsach pojawiła się opcja pokoi – czekam, kiedy nauczyciele na to wpadną i zaczną na nich pracować.

Jednocześnie uważam, że oprócz języków do nauki wykorzystuje się zbyt mało aplikacji. Jeżeli już spędzam średnio 7 godzin dziennie przed kompem, ktoś mógłby pomyśleć o tym, że pozostałych przedmiotów też można uczyć trochę inaczej. Mam wrażenie, że nauka ogranicza się do pracy w Teamsach (idzie nam to wszystkim świetnie), a przecież internet daje wiele innych możliwości i aplikacji, które powinny być używane, żeby mnie zainteresować albo zmotywować.

Myślę, że pewnych rzeczy już się nie cofnie. Np. tego, że komputer stał się niezbędny w mojej nauce: dzięki zdalnemu nauczaniu zacząłem go używać do pisania wypracowań, wcześniej pisałem ręcznie. Szukając lektur, zaglądam najpierw do Google’a, a nie do biblioteki (wcześniej jakoś na to nie wpadłem). Odpowiedzi na pytania z podręcznika szukam w internecie. Trzy razy zastanowię się, co napisać na czacie, żeby kogoś nie obrazić – bo nie będę mógł tego wycofać.

 

Publikacja powstała w ramach programu Szkoła z Klasą finansowanego przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności.