Dla nauczycielek i nauczycieli historii wyzwaniem jest poruszanie na lekcjach tematów trudnych i kontrowersyjnych. Takie wnioski płyną z badań, które podsumowaliśmy w publikacji Cyfrowa Historia. Raport z badań. Często brakuje im wiedzy lub pewności siebie, aby wskazać młodzieży różne aspekty danego zagadnienia. Zapraszamy do refleksji nad artykułem Marii Weroniki Kmoch, nauczycielki historii i ekspertki w programie Cyfrowa Historia i pytaniami, jakie zadali jej uczniowie i uczennice.

Czy będziemy się uczyć o krajach poza Europą?

Takie pytanie pojawiło się w niejednej klasie na pierwszej lekcji historii w tym roku szkolnym. Pokolenie Z, komunikując swoje potrzeby i zainteresowania, wyznacza kierunek zajęć. Powinniśmy za nimi podążać, słuchać głosu młodych. Jeśli dla nich ważna jest różnorodność, bo widzą ją w swoim otoczeniu, to także w szkole powinni jej doświadczyć. Zajęcia historyczne są świetną ku temu okazją.

Na konferencjach, szkoleniach, w social mediach często czytam, że w nauczaniu o przeszłości brakuje różnych perspektyw i konieczne jest oddanie głosu tym, którzy byli ignorowani, pomijani, których wycięto z ogólnej narracji. Czy te postulaty są realizowane w praktyce? W niewielkim stopniu. Chcę wskazać, dlaczego należy podjąć ten kierunek, a rytm wyznaczą mi pytania moich uczniów i uczennic (przywołane wprost lub nieco sparafrazowane), za które jestem im bardzo wdzięczna.

Czy będziemy mówić o kobietach?

W moim otoczeniu perspektywa kobieca jest oczywista, ale mam świadomość, że dla wielu osób użycie feminatywów to zbrodnia, a co dopiero skupienie się na opowieści o kobietach! Historia kobiet, herstoria i studia gender to trzy perspektywy nietożsame, ale pokrewne. Perspektywę, którą chcemy pokazać, najłatwiej wyjaśnić na podstawie słowa herstoria. Her story, a nie his story – ta gra słów w języku angielskim (her – jej; his – jego; story – opowieść) zwraca uwagę na potrzebę przyznania kobietom podmiotowości i oddania im głosu. Po co? By zdać sobie sprawę z ważnej roli kobiet w tworzeniu świata. Wydaje się to oczywiste, a jednak wciąż są one, używając określenia dziennikarki Anny Kowalczyk, brakującą połową dziejów. Potrzebne jest zauważenie roli społecznej kobiety, która nie sprowadza się tylko do rodziny, czyli bycia żoną, matką czy kochanką. Warto mówić o tym, jak kobiece doświadczenie może się różnić od męskiego, a dzięki temu pokazywać dane zjawisko z nowej perspektywy. Należy również podkreślić, że ich przeżycia wynikały z wzorców społecznych, kulturowych (przysposobienia, bycia i utrwalania określonej roli w społeczeństwie) i patriarchalnych.

Ostatnio dowiedziałam się, że jestem Żydówką. Jest szansa na opowieść o żydowskich dzieciach?

Gdy myślimy o nieobecności kobiet w narracji historycznej, zaczynamy dostrzegać również wielowiekowe pomijanie głosu innych grup m.in. queer, dzieci i innych mniejszości (które nierzadko mogą być większościami). W tym kontekście pojawia się wiele pytań, na które nie znajdujemy odpowiedzi w podręcznikach do historii. Dlaczego tak wiele dzieci i młodzieży chętnie wstępowało do organizacji faszystowskich i nazistowskich w latach 30. XX wieku? Jak czuły się osoby homoseksualne w czasie nagonki w ramach akcji Milicji Obywatelskiej „Hiacynt” w latach 80.? Jakie przeszkody musiała pokonać Afroamerykanka, która na początku XX w. chciała wydać tomik poezji? Nie chodzi tylko o wymienienie listy grup, które były represjonowane i mordowane przez nazistów, jak np. osoby z niepełnosprawnościami, ale o oddanie im głosu. Ważne jest poznanie ich doświadczeń i usłyszenie relacji ofiar, a nie oprawców.

Myśląc o głosie grup do tej pory niesłuchanych, można przywołać tzw. historię ludową, która ostatnio jest na topie, ale nie może pozostać w sferze dyskursu akademickiego lub popularnonaukowych książek, omijając szkoły. Jednocześnie pamiętajmy, by nie upraszczać twórzmy łatwych skojarzeń, takich jak biedny lud = wieś, bogactwo = miasto. Spróbujmy pokazać zróżnicowanie stanu chłopskiego (włościanie, zagrodnicy, ogrodnicy, komornicy…) podobnie jak mówimy o zróżnicowaniu szlachty. Mówmy o robotnikach, o warunkach ich życia, o pracy dzieci w fabrykach, o doświadczeniach służących, o życiu w warszawskiej kamienicy na Starym Mieście i kamienicy przy Marszałkowskiej. Pokażmy świadectwa różnych perspektyw.

Mam koleżankę Afropolkę. Czy uda nam się porozmawiać o historii kraju jej przodków i przodkiń? Chciałbym zrozumieć jej doświadczenia.

Europocentryczność nauczania historii ogranicza rozumienie i patrzenie na świat naszych uczniów i uczennic. Jeśli na zajęciach pojawiają się treści o historii terenów pozaeuropejskich, to zazwyczaj w kontekście terenów europejskich (kolonializm, uchodźcy, dekolonizacja). Europocentryzm to egocentryzm, przez który traktujemy Europę jako punkt odniesienia dla wszystkiego, pomijając i umniejszając to, co poza nią. Jak zrozumieć dyskusję o słowie „M*rzyn”, nie znając mechanizmów wskazywania ofiar i ich wykluczania?

Z europocentrycznością wiąże się nacisk na historię narodową, historię państw, rządzących, władców. A co ze społecznościami, które takich rozwiązań jak państwo nie znały i nie stosowały? Jak zrozumieć ich wybory, zachowania i pomysły, skoro nie mamy nawet szansy poznać innej perspektywy niż państwowa i innej niż ta związana z naszym własnym narodem? Narracja o państwie i narodzie polskim, na której koncentrujemy się w nauczaniu historii, nie pozwala na zauważenie tych, którzy w ten prosty schemat się nie wpisują: bezpaństwowców, mniejszości narodowych i etnicznych, uchodźców i uchodźczyń, migrantów i migrantek (a przecież zmiany miejsca zamieszkania na większą lub mniejszą skalę to norma!). Nie daje również szansy na weryfikację sądów i krytykę własnej wspólnoty. Czy rzeczywiście jesteśmy w stanie opowiedzieć historię Polski jako jednej wspólnoty?

Wieloperspektywiczność

Nigeryjska pisarka Chimamanda Ngozi Adichie twierdzi, że jeśli mamy do czynienia z jedną historią, to zawsze jest ona niekompletna. Aby stać się jednością, musiała zostać pozbawiona innych głosów. Michel Foucault pisał, że historia to dyskurs władzy, czyli narracja przedstawiająca określoną wizję – zwycięzców, większości, uprzywilejowanych. Odejdźmy od tego. Nie chodzi o to, by teraz na każdej lekcji podać nazwisko: Żyda, kobiety, geja, Romki, Afroamerykanina czy pakistańskiej nastolatki – odhaczyć pozycje z listy. Nie chodzi o robienie z tego ciekawostek jako atrakcyjnego zakończenia lekcji. Chodzi o pokazanie perspektywy tych ludzi i ich doświadczeń. Sięgnijmy do nagrań audio i video historii mówionej, do opublikowanych wspomnień, do rysunków, do wszelkich egodokumentów. Oddajmy głos osobom, które doświadczyły tego, co zwiemy historią. Potrzebujemy wieloperspektywiczności, czyli takiego spojrzenia na osobę, wydarzenie, proces, ideologię, które pokaże je z różnych punktów widzenia, oderwie nas od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni i przyzwyczajone, wzbudzi emocje i empatię. A może zupełnie odkrywcze będzie spojrzenie na zjawisko z punktu widzenia rzeczy? Przedmiotu, który towarzyszył ludziom, ale się zmieniał? Zwierzęcia, jak np. psa, kota, krowy?

 

Nie ma jednej historii, jednej prawdy. Są perspektywy, wersje, przeżycia, doświadczenia, interpretacje. Ludzie wokół nas są różni, świat jest złożony, a edukacja też powinna odzwierciedlać tę sytuację. W zglobalizowanym świecie pełnym różnic, potrzebujemy takich lekcji historii, które pozwolą otworzyć się na inność i dostarczą narzędzi do jej zrozumienia. Pytania, które tu postawiłam, zadaję sama sobie. Próbuję zrozumieć mechanizmy, które obserwuję lub których doświadczam. Po to m.in. jest historia, po to uczymy się jej w szkole. Nie mam gotowych rozwiązań. Wciąż się uczę. Wzbudziłam refleksję, zrobiłam pierwszy krok. Czy masz odwagę zrobić tak samo? Czy odważysz się przekazać historię inaczej, wyjść z ram? Czy podejmiesz wyzwanie dla własnego rozwoju i dla rozwoju osób, które uczysz?


Autorka: Maria Weronika Kmoch – historyczka, regionalistka, archiwistka i działaczka społeczna. Nauczycielka historii w I Społecznym Liceum Ogólnokształcącym im. Jama Saheba Digvijay Sinhji w Warszawie.

Artykuł powstał w ramach programu Cyfrowa Historia prowadzonego przez Fundację Szkoła z Klasą we współpracy z Asociación Smilemundo i King Baudouin Foundation dzięki finansowaniu Komisji Europejskiej ze środków programu Erasmus+.