System oświaty niechętnie przyjmuje nowości, inne niż rzutniki i tablice interaktywne. Chodzi nie tylko o nowe urządzenia w klasach, ale i o zmiany w metodach oraz w sposobach nauczania. Dzięki staraniom niektórych te nowości powoli przedostają się za szkolne mury.

Nauka będzie coraz bardziej cyfrowa — od czasu pandemii i pierwszych zajęć online chyba dla wszystkich stało się to oczywiste. Jednak same zdalne lekcje to za mało, żeby mówić o faktycznym rozwoju metod nauczania.

Wykładem czy wiedzą encyklopedyczną, będzie trudno zaangażować uczniów i uczennice, niezależnie czy przekazywane będą wirtualnie, czy na żywo. Chodzi nie tylko o same narzędzia jak mowa, pismo, tablica, film czy platforma online, ale i o sposób, w jaki z nich się korzysta.

Innowacja kontra klasyka

Bez odpowiedniego podejścia i techniki nawet z najnowszymi urządzeniami nie zwrócimy uwagi uczniów oraz uczennic. Zwykłe opowiadanie czy przepytywanie po prostu coraz rzadziej uznaje się za skuteczne.

Nauczanie w stylu akademickim wymaga od słuchaczy dużego skupienia, umiejętności abstrakcyjnego myślenia, a sami prowadzący muszą potrafić ciekawie opowiadać. To może działać na uniwersytecie w przypadku zaangażowanych studentów i licealistów, natomiast dzieci w wieku szkolnym wykład ex cathedra po prostu znudzi — tłumaczy doktor historii Kamil Paździor, nauczyciel oraz trener Fundacji Szkoła z Klasą.

Inne podejście można odnaleźć w nowych metodach nauczania. Te w większym stopniu stawiają na zaangażowanie ucznia i operują różnymi zmysłami oraz formami pracy grupowej. I tak w ramach nowocześniejszych technik wyróżnia się różne metody poszukujące. Chodzi o takie techniki jak nauka oparta na dociekaniu, rozwiązywanie problemów czy odwrócona lekcja.

Zaangażować ucznia

Pierwsza, nauka oparta na dociekaniu, polega na analizie materiałów dostarczonych przez nauczyciela. Na podstawie zdjęć, pocztówek, tekstów źródłowych czy realnych przedmiotów dzieci formułują wnioski, dyskutują o nich i stawiają pytania. Natomiast w przypadku odwróconej lekcji najpierw sami muszą opracować materiał, a później postawić się w roli nauczyciela i wytłumaczyć zagadnienie w klasie. To tylko niektóre z możliwych metod.

Wiele z nich czerpie również z techniki digital storytelling, czyli cyfrowego opowiadania. Jest to metoda używana do m.in. opisywania idei i obrazów. Dzięki niej informacje podawane przez nauczyciela bardziej przypominają praktyczne przeżycie lub wręcz przygodę. Nie jest to zupełnie nowa technika, jednak dzisiaj jest ona kojarzona przede wszystkim z… marketingiem online.

Musimy pamiętać, że najmłodsi nie są naczyniami, które można po prostu wypełniać wiedzą. Ich mózgi intensywnie się rozwijają, a uwaga jest stale rozpraszana. Dlatego należy uczniów zainteresować i zaangażować w naukę. Kluczowe jest zadawanie pytań i aktywne poszukiwanie rozwiązań, które przełoży się na realne umiejętności. Nauka samych dat i haseł z encyklopedii oraz metoda „trzy razy Z: zakuć, zdać, zapomnieć” powinna dawno przejść do historii — dodaje Kamil Paździor.

Oddolne próby

Wspomniane metody nauczania nie są czymś zupełnie nowym. Z raportu z badań Cyfrowa Historia wynika, że nauczyciele historii, ale też m.in. WOSu, geografii czy historii sztuki, chętnie szukają nowych sposobów na zaciekawienie i zaangażowanie dzieci. Ankietowani zauważają, że są efektywniejsze i aktywizują uczniów, ale jednak nie zdominowały one szkolnych lekcji. Powód? Brak czasu.

Okazuje się, że powszechnym, można powiedzieć, że wręcz międzynarodowym problemem, są przepełnione podstawy programowe. Nauczyciele muszą poruszyć wszystkie narzucone odgórnie tematy, na co często nie starcza czasu. Przygotowanie innowacyjnych lekcji, wdrożenie nowych metod nauczania czy narzędzi cyfrowych jest po prostu bardzo czasochłonne. Dlatego łatwiej jest postawić na stare metody, które są po prostu szybsze.

Mimo to nauczyciele wciąż podejmują pewne próby wprowadzenia innowacji. Raport Cyfrowa Historia podaje przykłady osób uczących, które w ramach zajęć wraz z uczniami odtwarzają zabytki w grze Minecraft, przerabiają historyczne i aktualne piosenki, organizują spotkania z faktycznymi świadkami wydarzeń historycznych lub tworzą podcasty i audycje.

Przykład z góry

Trudno jest zmienić oddolnie krajowe systemy oświaty, które są zależne od kuratoriów i Ministerstw Edukacji danego państwa. Jednak, w którymś momencie nowe idee i tam muszą dotrzeć. Powoli to już się dzieje i potrzeby, które od dawna zauważają osoby uczące i organizacje związane z edukacją, stopniowo trafiają do m.in. instytucji unijnych.

Na przykład wcześniej wymieniony raport, Cyfrowa Historia, powstał w odpowiedzi na Plan działania na rzecz edukacji cyfrowej na 2021-2027 Komisji Europejskiej. W ramach projektu Cyfrowa Historia polskie, hiszpańskie i belgijskie ngosy poza zbadaniem opinii i praktyk nauczycieli, mają za zadanie stworzyć Atlas Cyfrowych Historii.

Po co dzieciom historia? Dzięki niej mogą lepiej rozumieć świat, potrafić spojrzeć na niego z różnych perspektyw i wyciągać wnioski z przeszłości. Trudno to osiągnąć, jedynie ucząc się na pamięć dat i faktów. Cyfrowy Atlas Historii ma pomóc nauczycielom w ich pracy. Dostarczy im materiałów oraz scenariuszy lekcji. Dodatkowo Atlas będzie oparty o aktualne, krajowe podstawy programowe. Dzięki temu będzie mógł być szeroko wdrożony i nikogo dodatkowo nie obciąży — mówi Agata Łuczyńska, prezeska Fundacji Szkoła z Klasą.

Atlas Cyfrowych Historii ma być platformą skierowaną do nauczycieli i nauczycielek historii oraz nauk społecznych. Znajdą oni w nim narzędzia pozwalające tworzyć nowoczesne scenariusze lekcji, gotowe materiały edukacyjne oraz samouczki m.in. z wykorzystaniem metody digital storytelling. Całość ma być dostępna w pięciu językach i zgodna z krajowymi podstawami programowymi. Projekt jest elementem unijnego programu Erasmus+.


Zachęcamy również do zapoznania się z artykułami eksperckimi:

Więcej o programie Cyfrowa Historia.