DESIGN THINKING W ZDALNYM NAUCZANIU? NAWET NIE WIESZ, ŻE JUŻ TO ROBISZ!
Koronawirus sprawił, że stare recepty na edukację straciły ważność. Wszyscy pracujemy teraz nad tym, żeby wymyślić i zastosować inne sposoby uczenia i uczenia się, adekwatne do sytuacji zamknięcia szkół i fizycznej izolacji. Testujemy w szkołach różne modele komunikowania się z uczniami, różne platformy do nauki i komunikacji, sprawdzamy, jak one działają, oraz na bieżąco, metodą prób i błędów uczymy się, jak można najlepiej z nich skorzystać. Równocześnie, na ogół zwykle dosyć szybko, przekonujemy się, co zadziałało, a co nie, które teksty, filmiki czy nagrania przemówiły do uczniów i które zadania byli w stanie sensownie rozwiązać.
Pokazuje to prosty przykład. Jeśli połowa klasy nie odsyła obowiązkowej pracy pisemnej albo nie jest w stanie rozwiązać zadania, oznacza to, że coś nam nie wyszło i trzeba zmienić sposób pracy. Czasami wystarczy przesunąć termin oddania pracy, niekiedy trzeba zmienić sposób komunikacji – np. z listy mailingowej na Messengera albo podzielić jedno zadanie na dwa lub dodać wskazówkę ułatwiającą rozwiązanie. Zawsze warto sprawdzić, z czym uczniowie mają największy problem, wykazać się jego zrozumieniem i lepiej dopasować zadanie do potrzeb i możliwości dzieci. Czyli potraktować pierwszą swoją propozycję jako „prototyp”, który trzeba ulepszyć.
Właściwie ten czas to jedno wielkie ćwiczenie w design thinking, czyli myśleniu projektowym, które od kilku lat proponujemy jako metodę pracy w naszym programie Szkoła z Klasą 2.0. Myślimy i działamy zgodnie z tą metodą, choć często nieświadomie i po omacku.
Wszyscy, jak Pan Jourdain z komedii Moliera Mieszczanin szlachcicem, mówimy prozą, choć nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. A gdyby tak przypomnieć sobie zasady DT i stosować je bardziej świadomie i systematycznie?
DT W EDUKACJI – JAK TO SIĘ ROBI?
Jak czytamy w Wikipedii, design thinking to proces odnoszący się do procesów poznawczych, strategicznych i praktycznych, dzięki którym koncepcje projektowe (propozycje nowych produktów, usług itp.) są opracowywane przez projektantów i/lub zespoły projektowe. Celem tej metody jest rozwiązywanie problemów, stworzenie nowych, innowacyjnych produktów, usług lub procesów poprzez określenie prawdziwych potrzeb pojedynczego użytkownika. Narodziła się w latach 60. XX w. w Stanach Zjednoczonych, a dzięki swojej uniwersalności stosują ją zarówno start-upy, jak i największe międzynarodowe korporacje. W Polsce jeszcze kilka lat temu niewiele osób ją znało. Zainteresowanie DT stale rośnie, a my od kilku lat zachęcamy „szkoły z klasą” do korzystania z niej we współpracy z uczniami i rodzicami.
W czasach epidemii właściwie każda szkoła, każdy dyrektor i wszyscy nauczyciele stają się właśnie takimi „projektantami” innowacyjnych usług i produktów edukacyjnych. Jak zatem wykorzystać zasady DT, żeby były one naprawdę innowacyjne – na skalę naszych klas, szkół, a, może nawet szerzej, polskiej edukacji? Nie chodzi tu o innowacje na miarę Zuckerberga czy CD Project, ale nasze codzienne, małe innowacje, z których składa się życie każdego dobrego nauczyciela i dyrektora szkoły.
Przypomnijmy więc, jak wygląda proces DT w pracy szkoły i nauczyciela. Praca podzielona jest na etapy, które stanowią intuicyjny, ale rozbudowany sposób mierzenia się z postawionym wyzwaniem. W ramach DT wyróżniamy: empatyzację, diagnozę potrzeb, generowanie pomysłów, prototypowanie i testowanie1. Granica między etapami nie jest ostra, niektóre z nich w trakcie procesu pojawiają się częściej niż raz. Korzystając z tej metody, trzeba zarezerwować sobie trochę czasu i – co jeszcze trudniejsze – powstrzymać się od wprowadzania z góry zaplanowanych rozwiązań. Wypracowanie nowego rozwiązania zakłada wielokrotne testowanie i modyfikowanie, a skuteczność ewentualnych „gotowców” trzeba zawsze poddać analizie. Kluczowa jest zawsze komunikacja z finalnym odbiorcą, dla którego przygotowujemy rozwiązanie.
A tu dwa poglądowe materiały, które pokazują, jak to się ma do planowania pracy w szkole. Aby zobaczyć, jak wygląda DT w pigułce, zajrzyj do plakatów Alfa – narzędzie pracy, które poprowadzą przez tę metodę. Drugi materiał pomocniczy, to webinarium o DT „krok po kroku” dla nauczycieli – Design thinking w edukacji – jak to ugryźć?.
- Pierwszym etapem DT jest empatyzacja („wczuwanie się”). To moment, w którym staramy się „wejść w buty” standardowego przedstawiciela grupy docelowej. Naszym celem jest jak najlepsze poznanie jego potrzeb. I to zarówno tych bezpośrednio związanych z przedmiotem naszej pracy, ale nie tylko – czasem nawet odpowiedź na pytanie pozornie niezwiązane z głównym tematem, może okazać się cenna. Wszystko to pozwoli lepiej zidentyfikować oczekiwania odbiorcy naszych działań.
- Diagnoza potrzeb to, z definicji, kluczowy moment w pracy tą metodą – oddanie głosu samym zainteresowanym pozwoli nam uzupełnić dotychczasową wiedzę. Informacje z pierwszej ręki mogą być dla nas zaskakujące, iść całkiem w poprzek naszych oczekiwań, ale to dzięki nim nasza praca ma większą szansę powodzenia.
- Z informacjami i wnioskami z dwóch pierwszych etapów przechodzimy do generowania pomysłów. To pierwszy moment w procesie, w którym pozwalamy sobie na proponowanie konkretnych rozwiązań w oparciu o dotychczas zebrane informacje. Burza mózgów nie powinna być niczym ograniczona. Weryfikacja nastąpi na kolejnych etapach.
- Prototypowanie to czas pierwszego sprawdzenia wygenerowanych pomysłów – na tym etapie okaże się, które są możliwe do wprowadzenia, a z których musimy zrezygnować. To również moment na modyfikowanie pomysłów i ich ulepszanie.
- Płynnie wkraczamy w etap testowania, w którym naszą propozycję rozwiązania przekazujemy w ręce odbiorcy, sprawdzamy na ile odpowiada ono na jego oczekiwania i przygotowujemy rekomendacje na przyszłość.
Dobrze obrazuje to poniższy schemat, który w Fundacji Szkoła z Klasą nazywamy Kołem DT i który, czytany zgodnie z ruchem wskazówek zegara, pokazuje, jak się do tego zabrać. Te kroki pasują do każdej sytuacji edukacyjnej – wymyślania nowej wersji zdalnej pracy na naszych lekcjach, nowego projektu edukacyjnego, a nawet zmiany modelu zdalnego nauczania w całej szkole!
Uwaga! W normalnych warunkach zawsze warto zacząć proces DT od zbudowania wszechstronnego i zróżnicowanego zespołu, w którym spotkają się osoby o różnych kompetencjach. W warunkach pandemicznych będzie to trudne – część nauczycieli nie jest dostępna – dlatego, że wszystko dzieje się online, a nie wszyscy dobrze radzą sobie z nowymi technologiami, i dlatego, że wszyscy mają poczucie, że pracują więcej niż zwykle. Zakładamy więc dwa warianty: zespołowy – gdy uda się dogadać chociaż z jedną lub dwiema innymi osobami ze szkoły (efektywnie można pracować nawet w zespołach kilkunastoosobowych) oraz (gorszy) indywidualny – gdy nauczyciel stosuje zasady DT w swojej własnej pracy, najwyżej konsultując się z innymi osobami i dzieląc z nimi tym, co wypracował.
Jeśli idzie o wymyślanie innowacyjnej formuły własnych zajęć, drugie rozwiązanie jest łatwiejsze, ale w sytuacji, gdy chcemy z poziomu całej szkoły przyjrzeć się modelowi zdalnego nauczania albo kontaktowania się z rodzicami, konieczna jest praca zespołowa, choćby kilku osób. Nie chodzi tu tylko o naszą „szkołoklasową obsesję” na punkcie współpracy, ale całkiem pragmatyczne zestawienie ze sobą różnych umiejętności, punktów widzenia i doświadczeń. Wszystko po to, by zespołowo wypracowane rozwiązanie było możliwie najlepsze.
EMPATIA, CZYLI NIE RÓB TEGO W CIEMNO
Poniżej znaleźć można też wygodne narzędzie do pracy tą metodą, do zastosowania zarówno w zespołowym myśleniu projektowym, ale także w indywidualnym procesie wymyślania tego, co i jak zrobić z uczniami – na następnych zajęciach, w kolejnym tygodniu lub w dziale, który właśnie planujemy z nimi „przerabiać”. Słowo „przerabiać”, mające zwykle negatywne konotacje, w obecnym czasie zyskuje nowe, pozytywne znaczenie – nauczyciele muszą bowiem na bieżąco „przerabiać” swoje dotychczasowe scenariusze, materiały pomocnicze i pomysły na pracę z klasą tak, by dało się czegoś nauczyć w wersji „na odległość”.
Wszyscy specjaliści DT zgodnie podkreślają, że punktem wyjścia każdego myślenia projektowego jest dobra diagnoza potrzeb „klientów”, czyli w sytuacji szkoły – przede wszystkim uczennic i uczniów. Jeśli chcemy zastosować DT do myślenia o formule komunikacji z rodzicami i opiekunami, czy konkretnie – zebrania online z rodzicami, wtedy naszym „klientem” są właśnie oni. Ten etap określa się często jako fazę „empatii” właśnie dlatego, że jej cel to poznanie, odkrycie i nazwanie głównych cech i potrzeb odbiorców, którym chcemy coś, zaproponować. Chodzi o to, by nie ulegać naszym własnym stereotypom i wyobrażeniom o tym, co będzie dla nich dobre i czego potrzebują, tylko spróbować się od nich tego naprawdę dowiedzieć. Jest na to wiele sposobów, a większość z nich nadaje się też do zdalnej komunikacji.
W języku DT mówi się, że tworzymy „personę” odbiorcy, czyli na przykład ucznia naszej klasy, i próbujemy się dowiedzieć, jak korzysta ona z tego, co już jej oferujemy – to znaczy my i inni nauczyciele. Jak to zrobić? Najlepiej zadać odpowiednie pytania oraz obserwować i wyciągnąć wnioski z tego, jak zachowywała się ona dotąd. Dobrym narzędziem, które pomaga wyjść poza nasze własne wyobrażenia jest na przykład Ciastek – narzędzie pracy.
UCZNIOWIE JAKO STWORY O NIEODGADNIONEJ PSYCHICE
A gdyby tak potraktować uczniów jak takie stwory o nieodgadnionej psychice, potrzebach i możliwościach i zadać najpierw sobie, a potem im pytania, które pomogą nam wymyślić tydzień nauki, konkretną lekcję albo projekt? W rzeczywistości dzieci i nastolatki są naprawdę trochę tajemnicze i nie zawsze wiemy, co myślą, czują i dlaczego jedne rzeczy im wchodzą i przychodzą łatwo, a inne – zupełnie nie…
Takie ćwiczenie na wyobrażenie sobie, co teraz przeżywają w związku z nauką nasi podopieczni można przeprowadzić samemu albo w zespole, czy choćby w parze z innym nauczycielem, który też uczy daną klasę. W każdym wypadku warto zacząć od pytania skierowanego do uczniów: jaka formuła zajęć ci lepiej odpowiada? jak korzystasz z moich mini wykładów online? co ci przeszkadza w lekcji na zoomie? co ci ułatwia pracę nad projektem? a co utrudnia? czy wolisz tekst do przeczytania czy filmik? o czym chcesz rozmawiać na godzinie wychowawczej?
Może się wtedy okazać, że uczniowie zamiast dostawać codziennie jakieś zadanie z matematyki wolą je zrobić w trakcie trwania zajęć online, by potem już z tym nie zostać. Albo że pierwotny pomysł, by wiernie odtwarzać plan lekcji sprzed epidemii, lepiej zamienić na dłuższe bloki przedmiotowe albo nawet międzyprzedmiotowe. Albo, że uczniowie nie są w stanie wytrzymać trzy kwadranse na lekcji online i trzeba to zastąpić krótszymi, na przykład, pół godzinnymi zajęciami. Wariantów jest wiele, a to, jaki wybierzemy, zależeć powinno także od potrzeb i sytuacji uczniów. Dlatego na przykład część nauczycieli po 2-3 tygodniach zmieniła formułę nauczania z dużej liczby zajęć na zajęcia rzadsze albo krótsze, a równocześnie proponuje uczniom kontakt indywidualny lub dodatkowe konsultacje dla grupy dzieci, które tego potrzebują.
Można zamiast Ciastka po prostu zrobić sobie wspólną wirtualną tablicę (typu dashboard czy padlet) albo nawet stworzyć w chmurze plik dzielony z uczniami (a może także z innymi nauczycielami). I zastanawiać się, jak się teraz czuje uczeń, czego potrzebuje od nauczyciela i innych dorosłych, no i co w związku z tym powinniśmy im zaproponować. Naturalne jest, że nie wszystkie potrzeby i oczekiwania uczniów będziemy w stanie spełnić, ale na pewno ich część jest wspólna dla całej klasy lub większości dzieci i może stanowić dobrą wskazówkę do planowania kolejnej lekcji czy tygodnia nauki.
NAUCZYCIELSKA PERSONA TEŻ SIĘ LICZY
Oczywiście warto także tworzyć „persony” innych osób w naszej szkole – jest to ważne zwłaszcza w przypadku dyrekcji, która może (i powinna) sprawdzić, jakie są doświadczenia i potrzeby nauczycieli związane ze zdalną edukacją i jak należałoby zmodyfikować zasady wprowadzone w połowie marca (2020 r.). To może być ważna informacja, a zebranie jej metodami DT ułatwi wszystkim wspólne myślenie i projektowanie zmiany.
I tu ważna rzecz – modyfikacja obecnego modelu zdalnego nauczania w szkole nie powinna być traktowana jako przyznanie się do błędu czy porażka, tylko jako naturalny i absolutnie konieczny proces ulepszania prototypu. Sprawie generowania pomysłów, prototypowania oraz modyfikacji pierwszego rozwiązania poświęcony będzie kolejny odcinek cyklu Porozmawiajmy o koronawirusie.
Opracowanie: Alicja Pacewicz i Marta Puciłowska